Japonia, dzień drugi.
Na dź więk budzika zrywam się na równe nogi. Europejscy lekarze ustalili, że mam ucisk na nerw błędny i jakby na złość poślizgnęłam się, biegnąc w deszczu i chroniąc szyję przed dodatkowym bólem, wywichnęłam nogę na wysokości pachwiny. Wróć: na dźwięk budzika zerwałam się na jedną nogę, bo drugą od pół roku powłóczę, wspinając się po schodach. Od tego czasu odbywam dwie sesje fizjoterapii tygodniowo. Postanowiłam wykorzystać okazję i z pomocą japońskiej żony syna kanadyjskiej kuzynki męża znalazłam dwóch specjalistów od starej chińskiej medycyny. Za godzinę miałam odbyć sesję akupunktury. Prysznic, kawa i trzydziestominutowy spacer w temperaturze 36C i wilgotności powietrza sięgającej stu procent. Udało się odnaleźć gabinet, tyle że to był ten drugi na popołudnie, pierwszy lekarz został gdzieś hen za mną. Dzwonię, miła pani mówi, że nie ma problemu, mogę zgłosić się za godzinę. No to walę na kolejny spacer w przeciwnym kierunku. Zapada diagnoza ta sama co w Europie, dostaję mieszanki