Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2021

Gniazdo

Obraz
  27 czerwca 2021 Zaledwie wczoraj wróciliśmy autem z Polski, a już dzisiaj Nat wybywa z domu. Jedzie na staż do szkoły w najbardziej oddalonym od nas kanonie niemieckim. Jeżeli jej się spodoba, od września będzie się uczyć prawie czterysta kilometrów od domu. A wszystko po to, żeby zdać niemiecko-francuską maturę. Mimo, że do drugiej prałam ciuchy Nat, zrywam się na równe nogi o szóstej rano. W głowie i w sercu mam pustkę, muszę czymś zająć ręce. Myję podłogi, odkurzę później, jak już ekipa się obudzi. Jest niedziela więc trochę sobie poczekam. Myję ściany i lustra w łazienkach, w duchu modlę się, żeby  szkoła okazała się więzieniem o zaostrzonym rygorze. Wystarczyłoby, żeby kazali Nat wstawać i kłaść się o określonej porze. A gdyby jeszcze wyznaczyli czas na odrabianie lekcji, byłabym uratowana, bo prymus Nat zwykle poświęca na naukę kwadrans tygodniowo. Oby współlokatorka Nat okazała się jędzą. Jednak wiem, że wszystkie te zaklęcia są na nic. Dla nastolatki najgorszym miejscem na zi

Ave Cezar!

Obraz
  11 czerwca 2021 Dzisiaj i jutro odbywają się u nas Dni Rzymskie. To na cześć Juliusza Cezara, który założył miasteczko. W czasach sprzed Covid-19 odbywały się one hucznie: stanowiska mentorów od spraw rzymskich rozlokowane były w wokół placu, jedno przy drugim, a po środku wyrastała scena, niczym rzymski amfiteatr. Mentorzy od sztuki szycia sandałów i sukien, rycia w kamieniu, wytapiania szkła, starożytni winiarze i kucharze asortymentem przykuwali uwagę tłumnej publiki.  Tymczasem dzisiaj rozpirzone po całym parku przylegającym do placu pojedyncze stanowiska tchnęły smutkiem. A na samym placu rzymski kapral musztrował czterech podwładnych.   Covidowym dystansem "uratowali nam życie", ale zabili imprezę. Do spisania!

Tablica z prądem

Obraz
  8 czerwca 2021 Szlag trafił prąd w kuchni i to akurat w chwili, kiedy zaczęłam przygotowywać kolację. Zamiast sama zejść do piwnicy i zbadać sprawę, jak to zwykle robię, pozwalam się wykazać Jarkowi. Nie było go przez kilka dni, a teraz chce mnie odciążyć. Jestem szczęśliwa. Na dworze panuje upał, a w domu gorąc nie do wytrzymania. Już po pięciu minutach zastoju z lodówki zaczyna kapać woda. Idę do wiaty po przedłużacz. Podłączam lodówkę pod kontakt w przedpokoju i lecę sprawdzić czy Jarek przeżył. Już od dziesięciu minut nie wychodzi z piwnicy. Jarek mnie odsyła i wzywa na pomoc Nat. Proces odciążania trwa. W piwnicy dochodzi do wymiany zdań:  - Nat, dzwoń! - Sam dzwoń! - Nie możesz zadzwonić? - błagalnym tonem pyta Jarek. - Zaraz, bo nie znam nomenklatury! - wrzeszczy purystka językowa. Mogłabym sama zadzwonić, nazwać tablicę rozdzielczą "tablicą z prądem" wajchę "przyciskiem chodzącym w górę i w dół" itd. ale podoba mi się, że mnie odciążają. Nat przegrzebuje w

Victoria

Obraz
  4 czerwca 2021 Śniła mi się wątróbka z gęsi na gorąco w akompaniamencie parujących konfitur czereśniowych… Od rana na niczym nie mogę się skupić, myślę wyłącznie o wątróbce. W porze lanczu biegnę do rzeźnika. Wątróbkę już mam - pół kilograma zmrożonego na kość delikatesu. Potrzebuję czereśni, więc grzeję do centrum handlowego. Przy wejściu wygrzebuję z dna torebki maskę. Waham się przez chwilę, boję się reakcji ludzi, ostatecznie nie zakładam maski tylko trzymam ją w dłoni.  Przecieram teren: wchodzę do butiku Promod, do sklepu AGD i do kiosku. Nikt nie zwraca uwagi na brak kagańca. Do tej pory trzymałam maskę w dłoni, w razie krytyki udawałabym Greka. Tym razem chowam maskę do torebki. Potrzebuję obu dłoni, żeby przegrzebać prasę. Płacę za tygodnik, patrzę sprzedawczyni w oczy, wcześniej unikałam kontaktu wzrokowego, wyjmuję z uszu słuchawki. Widzę i słyszę, ale wciąż nie doczekuję się krytyki. Schodzę do supermarketu. Idę powoli, tak żeby wszyscy mnie zobaczyli. Odbezpieczam wózek,