Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2023

Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część dwudziesta dziewiąta.

Obraz
3 czerwca 2020 Po raz pierwszy od trzech miesięcy poszliśmy do restauracji. Dzień był upalny, zajęliśmy stolik na opustoszałym patio i zrobiło mi się smutno. Do restauracji nie chodzi się wyłącznie na jedzenie, ale po to, żeby wymienić się uwagami. Podsłuchać rozmowy. Poczuć nie tylko smak jedzenia, ale popodziwiać stroje pań i panów. Zobaczyć, jak i co jedzą, i pobyć wśród ludzi. Tymczasem siedzimy na pustym tarasie restauracji. Rozmawiamy i wpatrujemy się w bukiet karminowych róż w porcelanowej wazie naśladującej tę z epoki Ming, ustawionej na wysokim stoliku pośrodku patio. Jarek zastanawia się, czy wydatek na ten piękny bukiet zwróci się właścicielom, zwłaszcza w dobie ograniczonej ilości klientów. Przypomina mi się, że w jakimś amerykańskim lokalu przy wolnych stolikach siedzą manekiny, żeby wypełnić pustkę. Nat mówi o czarnych prześladowanych w kontekście wydarzeń w Stanach, a my jako biali uprzywilejowani przypominamy Nat, jak bardzo byliśmy "uprzywilejowani", kiedy za

Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część dwudziesta ósma.

Obraz
27 maja 2020 Dzisiaj Musk wysyła w kosmos dwóch astronautów. Wypisuję sobie wiekopomne cytaty Elona: „Tysiące rzeczy mogą pójść nie tak i tylko jedna rzecz może się udać”. „Naprawdę muszę się mentalnie zablokować, inaczej emocjonalnie nie potrafiłbym sobie z tym poradzić". „Pytałem ich kilka godzin temu: Czy dobrze się z tym czujecie, chłopaki? Czy jest coś, co moglibyśmy dla was zrobić? Pozostali chłodni jak ogórki.” Przyglądam się facetom, którzy dobrowolnie zgodzili się na prawdopodobną śmierć, i zastanawiam się, co nimi powoduje. Sława, pieniądze? Ostatecznie stawiam na brak wyobraźni. W drodze nad jezioro mijam starszego pana, siedzi na ławce i pali fajkę wpatrzony w szczyty Alp i widoczną dzisiaj wyraźnie czapę Mont Blanc. Wchodzę do jeziora. Łażę w tę i z powrotem, żeby się oswoić z temperaturą wody. Najpierw zanurzam się po kolana, potem po pas. Podobnie jak inna pani. Zagaduję ją. Mówię, że woda jest cieplejsza niż w Bałtyku latem, a pływałam w morzu już od czerwca i chyb

Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część dwudziesta siódma.

Obraz
25 maja 2020 Nat w tym tygodniu chodzi do szkoły w poniedziałek, środę i piątek, ale od przyszłego będzie miała lekcje codziennie, jak informuje mnie przy obiedzie z nietęgą miną. Wyjmuje z plecaka pudełko ulepionych z modeliny figurek. Zabijała czas na plastyce. Nauczyciele, głównie na zastępstwach, pozwalają uczniom zająć się samymi sobą, bo do końca roku i tak nie mają prawa wystawiać ocen. Drzwi od klas pozostają otwarte, bo klamka to aktualnie samo zło. Mimo że klasy są pootwierane, w budynku panuje względna cisza, donosi mój wywiadowca, pożerając w ekspresowym tempie karkówkę z grilla w rozmiarze XXL. Je i nie tyje. Próbuję sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek w życiu byłam w stanie zjeść na jeden posiłek taką ilość mięsa, i w duchu stwierdzam, że nie. Nat dopycha się jeszcze pomidorami z mozzarellą i avocado, naszym covidowym przysmakiem, jawnym dowodem na to, że siada mi wyobraźnia, że w gastronomii kariery nie zrobię. Słyszałam ciekawy program, w którym eksperci wypowiadali się

Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część dwudziesta szósta.

Obraz
20 maja 2020 Za cholerę nie dam się zaszczepić, ani wszczepić sobie żadnych czipów. Co to za pomysł i kto na to wpadł?! Od dzisiaj postanawiam nie zabierać ze sobą komórki na miasto. Ale nie uda mi się uniknąć kontroli, bo muszę płacić kartą płatniczą, a tu wiadomo - każdy zakup jest rejestrowany. W sklepach trwa nagonka na skażoną covidem gotówkę. Wygooglowałam, jak pozbyć się pędraków z trawnika. Teraz na komputerze i telefonie ukazują mi się reklamy preparatów na odrobaczanie ilustrowane zdjęciami turkucia podjadka i obrzydliwych białych glist z czerwonymi główkami. Glist większych od pudełka zapałek, zwiniętych w rulon. Od ciągłego patrzenia na to robactwo robi mi się słabo. W wiadomościach szwajcarscy lekarze zachęcają do robienia sobie testów na covida. Od teraz, w przypadku gdy pojawią się objawy, każdy zakażony zostanie przebadany. Greta Thunberg i inne wybitne „autorytety” radzą nam słuchać się ekspertów, bo eksperci doskonale wiedzą, jak walczyć z covidem. Banki centralne dod

Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część dwudziesta piąta.

Obraz
18 maja 2020 Z powodu covida jeden tylko z parkingów w centrum Genewy nie zarobił około pięciu milionów franków. Miasto liczy gigantyczne straty. Policjanci, wcześniej czuwający nad naszym bezpieczeństwem, wrócili do wlepiania mandatów za złe parkowanie, za nieuiszczanie opłat w parkometrach, za przekraczanie prędkości. Ktoś musi podratować budżet. Tymczasem komentator w wiadomościach twierdzi, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. W Afryce na covida zmarło dwa tysiące dwieście osób. To mniej niż w ośmiomilionowej Szwajcarii. Eksperci tłumaczą, że tam społeczeństwo jest młodsze, bo średnia wieku wynosi dwadzieścia lat, a tutaj czterdzieści. Tam do średniego wieku dożywają tylko najsilniejsze osobniki, tam zażywają leki na malarię, które zabijają covida, tam zdrowo jedzą, bo bez konserwantów. A ja wyjmuję ze skrzynki kolejną prośbę o daninę na głodujące dzieci w Afryce. Na zdjęciu figuruje dzieciątko wyglądające jak szkielet obciągnięty skórą. Donald Trump deklaruje, że od dwóch tygod

Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część dwudziesta czwarta.

Obraz
12 maja 2020 Tej nocy przespałam trzy godziny. Denerwowałam się powrotem Nat do szkoły. Rozważałam ewentualne korzyści: może lepiej złapać tę zarazę teraz niż za dziesięć lat, kiedy będziemy starsi i słabsi. Ale największym plusem jest fakt, że Nat wróci między ludzi. Nastolatce potrzebny jest kontakt z rówieśnikami. O siódmej rano postanowiłam zrezygnować z kotłowania się w pościeli i wsiadłam na rower. Po pół godzinie treningu czuję się tak dobrze, jakbym przespała przynajmniej pięć godzin. W kuchni nad kubkiem zielonej herbaty i filiżanką kawy spisuję myśli, żeby o niczym nie zapomnieć. Na dworze zrobiło się zimno jak w psiarni. Kiedy wypuszczałam kicię na poranny spacer, zmarzły mi stopy, Dzisiaj obchodzi imieniny Pankracy, pierwszy z zimnych ogrodników i do listy dopisuję jeszcze, żeby Nat zabrała kurtkę. Nat budzi się wyspana, wesoła i tryskająca energią. Właśnie kręci ciasto na naleśniki, zamiast mąki wrzuciła do dzbanka banana. Dwa jajka na banana, instruuje mnie po raz sześćdz

Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część dwudziesta trzecia.

Obraz
11 maja 2020 Dzisiaj szwajcarskie dzieci wracają do szkół. Na razie do podstawówek, uczniowie liceów i szkół wyższych wciąż uczą się online. Jednak ze względu na rozmiar sal szkolnych i przepisy pandemiczne klasy zostały rozbite na połowy, w poniedziałek do szkoły poszły dzieci z nazwiskami z początku alfabetu. Nat, sponsorowana przez literkę „S”, dopiero jutro podejmie naukę. Będą chodzić naprzemiennie, w jednym tygodniu w dni parzyste, w drugim nieparzyste, aż do końca maja, potem zasady mają się zmienić, o czym poinformuje nas rząd. W porze, kiedy kończy się lancz, przejeżdżałam koło szkoły. Na przejściu dla pieszych czekał tłum młodzieży. Nikt nie zachowywał dystansu. Ręka przy ręce, noga przy nodze, głowa przy głowie. Powiało zgrozą. Jak to jest możliwe, że osiem tygodni izolacji, osiem tygodni prania mózgów przez media, osiem tygodni straszenia obowiązkowymi szczepieniami, czipowaniem komórek i nas samych, że cała ta fala strachu nie zrobiła na dzieciach żadnego wrażenia? Okazuje