Cisza!

18 listopada 2024 Wyprowadziliśmy się spod dzwonnicy kościelnej, stromej drogi, po której załadowane skoszoną trawą od wczesnych godzin porannych na pierwszym biegu wspinały się traktory, albo z hukiem waliły w dół, ciągnąc cysterny aromatycznego obornika, żeby rozlać go na świeżo skoszone łąki. Jesteśmy osłonięci budynkami i zielenią od startujących i lądujących na lotnisku Pilatus samolotów. Słyszymy za to nidwaldzki dialekt języka niemieckiego. Mało tego w tej dzielnicy seniorów żaden z naszych sąsiadów nie mówi w innym języku. Stawiałam na Rosmari, tę od klatki z kurami w domu na zakręcie, ale mimo to, że mieszkała przez cztery lata w Dullier (część francuskojęzyczna) nie mówi po francusku, angielsku, rosyjsku, tylko po niemiecku. Tak czy inaczej poznałam tutaj już wszystkich dwudziestu sąsiadów i pozostaję z nimi w bardzo przyjaznych stosunkach. Do języka i przywoływania mnie na dywanik jeszcze wrócę. A teraz jak było z tą przeprowadzką. Otóż ekipa zastosowała dźwig, k...