Hipnoza

28.01.2025 No i poszłam na tę hipnozę. Najpierw porozmawiałyśmy sobie o poprawkach, które chciałabym, żeby we mnie zaszły, a dalej była leżanka, gong, uciskanie puntów energetycznych. Dupa w ogniu na podgrzewanym materacu, ja okryta dwiema warstwami kocy i elementy poukładane na moim ciele. Nie wiedziałam co to jest, upozowana przez terapeutkę, bałam się poruszyć, ani otworzyć oczu. Uciski energoterapeutki. Tymczasem we mnie nic się nie zmieniało. Czułam te troskliwe, delikatne dotyki, ale tysiące myśli wciąż przelatywały przez głowę włącznie z tymi: leżę tutaj już z pół godziny i nic się nie dzieje. To jest kant grubymi nićmi szyty! Mam tak trwać przez półtora godziny?! Aż tu w jasnym pokoju pod moimi powiekami zapadła ciemność, byłam w pełni świadoma, ale myśli brak, chciałam jakąś wydobyć, no bo jak tak żyć? Nie udało się. Mój oddech wydłużał się, stałam się oddechem, zamieniam w układ oddechowy. Czarne przed oczami zamieniło się w ulotne obrazy gór, nocnego nieba poznaczonego...