Mądry hotel

 31.12.24










O nie, znowu smart hotel! Rezerwowałam na małym ekraniku telefonu, miejscówka wydawała się w porządku, blisko centrum Norymbergi z parkingiem i małą kuchenką, w której mogłam zaparzyć sobie wieczorem herbatę z werbeny, a rano kawę. Tylko że, niech to cholera, to jest to samo miejsce, w którym obiecywałam sobie, że moja noga nigdy nie postanie. Traf chciał, że wróciłam w te niegościnne progi. Jako szefowa biura podróży Kasi S. wysiadłam z auta, żeby ponownie po czterech latach przerwy zmierzyć się ze sztuczną inteligencją. Tak, jestem szefową naszego rodzinnego biura podróży, to ja we własnej osobie mierzę się o każdej  porze roku z klimatem panującym na kuli ziemskiej, żeby zorganizować nam w miarę ekonomiczne podróże dookoła świata. Degustuję na Youtube smaki kuchni; poznaję zabytki; cuda natury; wiem, że w Chinach do kobiety w swoim wieku zwracamy się per "siostro", do starszego pana "wujku", a witamy się zapytaniem "już jadłaś?", w Rosji jest diewuszka, babuszka, dieduszka.  W kulturze arabskiej można dać łapówkę mówiąc: znalazłem twoje pieniądze i chcę ci je oddać… Uzbrojona w tę wiedzę walę do mądrego hotelu. Nie da się tam wleźć bez karty, więc czekam na łaskawcę, który wpuści mnie do środka. Stoję i marznę, w tym czasie Jarek zamiast zaparkować na pół godzinki przed hotelem, jest taka możliwość, odjeżdża. On ma swoje racje, ja swoje. Te moje sprowadzają się do tego, że nie lubię marnotrawstwa: po co spalać paliwo, skoro można nie. Odjechał, moje ciśnienie rośnie, mimo to ręce grabieją mi z zimna, aż wreszcie jakaś litościwa postać otwiera mi drzwi od środka. 

Wchodzę, a tam jakieś dwadzieścia par oczu patrzy na mnie błagalnie. Nikt nie wie, jak dostać się do własnego pokoju, mimo że są wczekowani.  Ktoś tam jeszcze manipuluje przy komputerze tutejszej recepcji. Pomogę, ale najpierw muszę sama rozgryźć system. W ten sposób bez kolejki dostaję miejsce prze sterze. Udało się, jestem wczekowana, błysło światełko pod kartą, która wpuści mnie do pokoju 313. Tylko jak dostać się na parking?  Dzwonię do recepcji hotelu i zwarzywszy na czas połączenia dodzwaniam się co najmniej do Indii. Pani wyśle mi rachunek za parking na mój email i po opłaceniu rachunku będę mogła tam wjechać. Walę do pokoju, karta nie otwiera drzwi. Znowu dzwonię na drugi koniec świata. Pani mówi, że mogę otworzyć drzwi, korzystając z aplikacji. Wchodzę, pokój wydaje się sterylny, ale śmierdzi  śmieciami. Pod umywalką stoją dwie puste butelki po szampanie, sześć małych z sześciopaku, a kosz jest wypełniony po brzegi. Cholera, jeżeli ten kosz jest pełen to czy ta pościel na pewno jest czysta? 

Nie marnuję czasu, dzwonię do Indii czy innego Honolulu, proszę o czysty pokój. Nie mają tych z podobnej półki, czekam. Dostaję królewski apartament! Dwie sypialnie tyleż samo łazienek, gigantyczny salon i kuchnię, w której  nie ma nawet płynu do mycia naczyń, żeby pani nie zniszczyła sobie rączek. 

Tak trzeba żyć! :)





Tym pozytywnym akcentem życzę Wam, Kochani, wszystkiego najlepszego w nowym 2025!


Do spisania, 

Katarzyna Sikora Borowiecka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Osiem metrów sześciennych

Dziecko mnie spiło