Pod górkę


 


16 grudnia 2020

    Wszędzie mówi się o szczepionkach, tym razem narracja jest wesoła, bo ma nas zmotywować do szczepienia się. Czytam, że w wyniku australijskich szczepień w organizmach zaszczepionych wyodrębniono wirus HIV. Lekarze zapewniają, że wynik testu jest fałszywie pozytywny i mamy się nie martwić. Tymczasem rząd szwajcarski czeka ze szczepieniami conajmniej do stycznia. Wciąż prowadzone są badania nad bezpieczeństwem.

    Nie możemy jechać na święta do Polski, więc chciałabym uczcić przynajmniej nowy rok. Jak to w górach jest pod górkę. Najpierw jedna agencja nie przyjęła mojej kandydatury, potem druga pomieszała w datach i już chciałam się wycofać, bo wierzę w znaki od opatrzności, kiedy dostałam trzecią propozycję tym razem „prawdziwie„ pozytywną. Jedziemy w szwajcarskie Alpy! Wyciągi są na chodzie, hotele i restauracje też.

    Ale wypas! Mamy apartamencik w dodatku z kominkiem. Jarek roześmiał się, kiedy mu wyznałam, że głównie zależało mi na kominku. 

    Przypomniało mi jak kilka lat temu wjeżdżałam wąską zalodzoną uliczką w tym samym górskim kurorcie. Auto podjechało z pięćdziesiąt metrów siłą rozpędu, po czym zaczęło spadać w dół. Przede mną szli ludzie za mną ludzie. Odnotowałam kompletny brak odruchów samozachowawczych. Błyskawicznie zorientowałam się, że wszyscy przechodnie byli na gazie. Prawdopodobnie wracali z nocnych domów uciech. Dochodziła druga nad ranem. Zaczęłam trąbić, pootwierałam szyby, żeby wrzasnąć, że mają uciekać, straciłam kontrolę nad autem! Ułamki sekund ociągania się, które trwały tyle co lata. I wreszcie patrzyłam jak przeskakują przez płoty, wspinają się na murki, komuś stłukła się flaszka. I kiedy udało mi się wylądować na głównej drodze, ocalając życia ludzkie i bez szwanku dla karoserii, a nawet lusterek, zadzwoniłam do Jarka. Zapytałam jak podjechać pod tę górę, nie uśmiechało mi się wspinanie na piechotę cztery kilometry. Jarek wyzwał mnie od blondynek. A kiedy zaczęłam naciskać, powiedział, że nie wie, bo on nawet nie próbowałby podjeżdżać oblodzoną ścieżką, wspinającą się pod kątem czterdziestu stopni. 


Do spisania!


P.S. Z nartami, kijkami, buciorami narciarskimi i wielką walizą ubrana w wieczorową suknię i buty do wspinaczki górskiej doczłapałam się pod dom przyjaciół dwie godziny później.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski