Fajans!

 



20 marca 2021

Nie wiem, co się stało z porcelaną, używają do produkcji opakowań do szczepionek, czy też branża padła jako że nie należała do tych nieodzownych. Nikt nie potrafi odpowiedzieć na te pytania. A przecież zaledwie rok temu, zanim nas zamknęli, można było kupić dowolny zestaw w dodatku na wyprzedażach. Sklepowe półki uginały się wręcz pod ciężarem kartonów z fajansem. 

Jednak zastawa stołowa była ostatnią rzeczą, na którą wydałabym pieniądze w tamtym niepewnym czasie. Oszczędzałam na czarną godzinę. Po tym jak przedstawiały Covid media miało się wrażenie, że umrze co najmniej dziesięć procent światowej populacji. Minął rok i media wciąż nie skorygowały tamtych przerażających prognoz. 

Po roku serwowania trzech posiłków dziennie moja wieloletnia zastawa mocno się przerzedziła, a to co z niej zostało, to kilkanaście obtłuczonych na brzegach talerzy z wypłukaną do szarości powierzchnią w dodatku mocno przerysowaną. Nawet oszczędny Jarek poparł moją decyzję: powinniśmy jeść jak ludzie.

Urosły mi skrzydła. Odwiedziłam dziesiątki sklepów z porcelaną, stwierdzając kompletny brak przecen. A kiedy podliczyłam koszt zastawy, którą skompletowałabym z pojedynczych talerzy włos zjeżył mi się na głowie.

Na szczęście jak to zwykle w moim życiu bywa zdarzył się cud. Pewnego wieczoru w sieci odkryłam przepiękny zestaw polskiej porcelany, a dosłownie kwadrans później znajomy napisał, że właśnie jedzie do Polski i przywiezie mi, co tylko będę chciała. 

Kocham Cię życie!

Zastawa wybrana, biała, lśniąca bez żadnych ozdóbek, biorę na dwanaście osób, żeby mieć zapas, dorzucam jeszcze serwetki z motywem w lawendę, przechodzę do koszyka, a następnie do kasy. Ręce mi drżą z przerażenia, puls przyspiesza, boję się płacić przez internet, lubię kiedy ktoś patrzy mi na ręce. "Ty za szybko klikasz", "Mamo, gdzie ty się tak wiecznie spieszysz?" słyszę pod czaszką komentarze męża i córki i robi mi się słabo. Nie będę ich budzić, muszę poradzić sobie samodzielnie. Wpisuję numer karty, datę zapadalności i magiczny kod.

Po chwili dostaję informację z banku, potwierdzam transakcję na telefonie. Poszło jak z płatka. Jestem z siebie dumna, żeby to uczcić nalewam sobie lampkę wina. Pół godziny później przelewy 24 twierdzą, że kasa do nich nie doszła, coś się nie zgadza. Cholera, z zamówienia nie wynika, że karta należy do mnie. Odwołuję w sklepie zamówienie i zaczynam zakupy od nowa. Jestem w sklepie, wybieram jeden z dwóch ostatnich zestawów talerzy. Wcześniej zestawy były trzy, ale pewnie ten, którego nie udało mi się kupić wisi w internetowej próżni. Jest już grubo po północy: koszyk, kasa, bank, potwierdzenie. Niech to szlag! Nie wpisałam polskiego adresu dla dostawcy. Nie wysyłają do Szwajcarii. Odwołuję zamówienie, dopijam wino i idę spać.

Zrywam się o szóstej rano, znajomy za dwa dni wraca do Szwajcarii, nie będzie czekał na moją porcelanę.

Włażę do sklepu, zamawiam ostatnią zastawę, serwetki z lawendowym akcentem, sześć razy sprawdzam czy zgadzają się adresy, dane płacącego i odbierającego. Dłonie mam spocone z nerwów, nie mogę potwierdzić transakcji na telefonie, bo nie widzi moich odcisków palców. Idę zaparzyć sobie więcej kawy. 

Wracam przed komputer, moje zamówienie zniknęło z ekranu. Wchodzę do sklepu, zamawiam serwetki, porcelany brak. Wykupiłam wszystkie zestawy! Nic za nie zapłaciłam, więc transakcje są fikcyjne.

Mija kilka godzin, dostaję informację, że moja porcelana znów jest na półce. Udało się, będziemy jeść jak ludzie! :)


Do spisania!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski