Syrena alarnowa


 

8 września 2021

W trakcie pierwszej fali Covid, kiedy już przestałam się bać, zaczęłam lgnąć do ludzi. Tak, na początku bałam się okropnie, do sklepu zakładałam rękawiczki i maskę, kiedy te jeszcze nie były obowiązkowe, a skrzynkę pocztową podważałam kijem. Kij każdorazowo przeciągałam dezynfektantem. Po mniej więcej miesiącu zaczęłam filtrować wiadomości i strach odpuścił, a w jego miejsce pojawił się bunt przeciw uciśnieniu. Jednym z jego przejawów stało się nowe hobby. Zostałam pełnoetatowym oglądaczem nieruchomości. Skoro nie mogłam iść do kina, ani do teatru w dni otwarte podziwiałam piękne budynki w ekskluzywnych dzielnicach odpicowane tak, że szczęka opadała mi na piersi.  A co obejrzałam to chciałam mieć, tyle że nie mam szczęścia do wygranych w lotka. Raz kiedyś udało mi się zgarnąć sześćdziesiąt jednostek płatniczych. Zrozumiałam, że opatrzność zwróciła za bilety i przestałam wypełniać kupony.

Domów już też nie odwiedzam tak często jak poprzednio, skupiłam się na remoncie własnego. Ten remont dość potężny wziął się też stąd, że od dwóch tygodni cierpię na syndrom opuszczonego gniazda. Na początku było ciężko. Zamieniłam się w syrenę alarmową. Co przypomniałam sobie o Nat, czyli co kilka chwil wybuchałam niepohamowany płaczem. Płacz przeradzał się w żałosne zawodzenie i spazmatyczne jęki. Człowiek poznaje kim jest, jak dziecko opuści dom;) Próbowałam nad sobą zapanować, ale nie potrafiłam, wprowadzając sąsiadów najpierw w stan osłupienia, potem bezradności, aż w końcu dali mi spokój, a ich ogrody zaczęły zarastać chwastami. Ukojenie znajdowałam w słowach Jarka: "Nie byłabyś normalna, gdybyś nic nie czuła".

Już tydzień temu sąsiedzi wyszli do ogrodów, a ekipa remontowa skończyła cyklinować i lakierować moje podłogi, schody i poręcze. Mimo że odkurzam po kilka razy dziennie i wietrzę dom non stop, kurz wciąż unosi się w powietrzu. A my kaszlemy jak para gruźlików. Dzisiaj jeszcze przyplątał mi się katar, więc lecę w te pędy do apteki. Proszę o testy na Covid, na razie za darmo (5 sztuk miesięcznie na głowę) a już w przyszłym miesiącu odpłatnie. Proszę o wit C w końskich dawkach i Ivermektynę,  leku nie sprzedadzą bez recepty, i tutaj pada pytanie:

- Czy pani jest zaszczepiona? - Wścibska farmaceutka patrzy mi w oczy. 

- A pani? - Nie wytrzymuję, a dla podkreślenia efektu zdejmuję okulary. Powinnam zapytać jeszcze o przebyte urazy i choroby weneryczne, ale się powstrzymuję.

Nie odpowiada to ja też nie.


Do spisania!


P.S. Test na Covid wyszedł negatywny, ale na wszelki wypadek połknęłam końskie dawki witaminy D3, C, K2, cynku i poprawiłam magnezem. Czekam na efekty.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski