Ło de fak!

 


8 października 21


W Szwajcarii, żeby wejść do muzeum, kina, teatru, a nawet do restauracji trzeba posiadać paszport sanitarny. 

W wiadomościach pokazują dziadunia, płacze, bo nie wiedział, że do biblioteki też trzeba.  Na nic go nie stać, ceny towarów rosną, to chociaż by sobie poczytał. Codziennie chodził do czytelni, a teraz mu nie wolno.

Poszłam się przetestować. Miałam zaplanowane spotkanie w restauracji dzień później, w innym końcu kraju. Test odbył się w środę o 14,30. Wynik powinien spłynąć na aplikację w ciągu kwadransa,  ale tak się nie stało. W ferworze zajęć zapomniałam sprawdzić, czy mam ten wynik, czy nie. Dopiero około 19 tej patrzę i okazuje się, że wiadomości brak. Dzwonię do kliniki, w której wykonali mi test. Nieczynna.

Dobijam się rano. Test ważny jest 48 godzin. Od przetestowania upłynęło już naście godzin. W tym czasie mogłabym z wynikiem negatywnym wyskoczyć  na siłownię albo wypić kawkę w ciepełku, a tu guzik. O 9 tej rano dogaduję się z panią z kliniki, w ciągu kilku sekund dostaję wynik testu: negatywny. Ważny do 9 tej rano 48 godzin od wysłania wyniku. Dobrych 60 godzin od przetestowania.

A co by było, gdybym testowała się tydzień , miesiąc, albo pół roku wcześniej i zapomniała upomnieć o wynik, czy test wciąż byłby ważny przez 48 godzin od otrzymania rezultatu?



Do napisania!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Osiem metrów sześciennych

Dziecko mnie spiło

Fajna restauracja w Stans i sklep kolonialny w Kerns