Woda ciepła się skończyła!



 21 grudnia 2021


Jestem w połowie moich porannych kardio, kiedy słyszę wrzask Jarka. Rzucam wszystko, zakładam okulary i lecę za głosem. Okazuje się, że dobiega z łazienki. Stukam. 

- Woda, ciepła woda się skończyła! - wrzeszczy.

Pot zalewa mi oczy, okulary parują, nie jestem w stanie odczytać informacji  na piecu. Więc na wszelki wypadek resetuję całe ustrojstwo. Jakoś długo nie zaskakuje. 

- Włączyłaś? - drze się Jarek z dolnej łazienki.

- Włączyłam! - drę się spod pieca i zbiegam, żeby kontynuować mój trening.

Spocona, ale szczęśliwa kończę ścieżkę zdrowia.

Jarek trzęsie się z zimna, nienawidzi mnie.  Miałam dopilnować, żeby piec się włączył, a nie dopilnowałam. Przepraszam i idę włączyć piec, powstrzymuje mnie, już włączył. 
Parzę kawę i już cieszę się na gorący prysznic. Jarek zapala w kominku i wychodzi z domu. Włażę pod prysznic. Niech to cholera! Teraz ja jestem wściekła na Jarka. Nie dopilnował pieca. Szczękając zębami idę włączyć piec. Piec nie chce się włączyć. Dzwonię do firmy od pieców. Zamawiam fachowca na wczoraj. Jak tylko ktoś się zwolni, to do mnie wpadnie. Grzeję sobie w czajniku elektrycznym wodę do umycia się. Dopiero po chwili zaskakuję, że może mi tej wody nie wystarczyć. Włączam kuchenkę gazową, przykładam zapalniczkę. Ło de fakt! To nie piec wysiadł. Tylko skończył się gaz! Odwołuję tych od pieca. Spoglądam na kominek, na wierzchu leży zapalniczka. Zaraz dojdzie do wybuchu gazu w domu bez gazu. 

Sytuacja uratowana teraz pozostaje mi nagrzanie sobie wody na kąpiel czajnikiem elektrycznych. Myję się w trzech litrach wrzątku. Dzwonię do dostawcy gazu. Wszyscy operatorzy są zajęci, mam się nagrać, więc się nagrywam. Tłumaczę, że nie tylko ogrzewanie ale i gotowanie mam na gazie i sprawa jest pilna. 

Jadę autem, kiedy dostawca gazu oddzwania. Odbieram, facet się dziwi, że gaz już się skończył w październiku mieliśmy 3/4 baku. Niemożliwe, ale się skończył, mówię i widzę w lusterku, że za mną jedzie wóz policyjny.  Ło de fak! Spuszczam sobie telefon na kolana, przechodzę na głośnomówiący. Policja macha na mnie ręką. Gaz przyjedzie za godzinę.

Grzeję do domu. Przyjeżdża gaz. Mamy problem z miernikiem poziomu gazu. Wskazuje na 2/3, ale butla jest pusta. Gazownik napełni mi 50 litrów i zawoła kontrolę techniczną. Jak to 50, 50 to za mało, chcę najmniej 200! Mam być spokojna, bo jak się skończy, to za 3-4 dni przyjadą uzupełnić. Idą święta, tłumaczę, mam dużo gotowania. A za 4 dni będzie świąteczna sobota. Przyjadą w święta? Oczywiście, że nie. Parzę gazownikowi kawę wsypuję podwójną porcję cukru i częstuję. 

Kwadrans później gazownik odnosi filiżankę. Napełnił bak do pełna!  

Uff :)


Do spisania!


P.S. Zapomniałam kupić śliwki suszone na barszcz! Mam nałęczowskie, mogłabym skruszyć z dwóch czekoladę… Jarek radzi, że lepiej byłoby je obciumkać ;)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski