Wypad poszedł się kopać



29 stycznia 2022


Szwajcarscy uczniowie, z romańskiej części kraju, w przedostatnie dwa lata szkoły podstawowej wybierają się wraz z klasą raz na wypad zimowy na tydzień na narty, a w kolejnym roku na wypad wiosną gdzie bądź. Sami gromadzą pieniądze. A to w supermarkecie przed Wielkanocą, czy gwiazdką, pakując ludziom sprawunki do toreb lub prezenty w dekoracyjny papier. Sprzedając ciasteczka własnego wyrobu na ulicznych stoiskach. Dzieciaki zarabiają na wycieczkę przez trzy lata, udzielając się prawie co miesiąc, najpierw pieką i gotują, następnego dnia sprzedają. Policja chroni dzieciaki, fiskus nie ma nic przeciwko działalności nieletnich, ludzie wspierają małolatów, kupując ich produkty. Dzieciaki mają kopa. widzą, że opłaca się przyłożyć do dzieła. Organizują się, pieką, gotują, stoły wypożyczają od miasta, same je przenoszą i ustawiają, żeby służyły za stoisko. Każdy jest zaangażowany, każdy cieszy się z efektów, w każdym sercu rośnie duch przedsiębiorczości.

Od dwóch lat dzieciom nie wolno nigdzie wyjeżdżać. Szkoły funkcjonują normalnie, choć niezwyczajnie, bo dzieci duszą się w maskach. W tym roku sytuacja się powtórzyła, nie pozwolono dzieciom wyjechać na wypad klasowy na narty.  Jedynie kanton Fryburski puścił uczniów w góry. Na miejscu dzieci zostały przetestowane na Covid. Te z wynikiem pozytywnym, choć bezobjawowe zostały uwięzione w górskich ośrodkach. Gapią się w YouTube, albo przez okna i zazdroszczą kolegom, którym trafił się w tej puli test negatywny więc mogą pośmigać po stokach. Zjeść lunch z widokiem na Mont Blanc, opalić twarz w promieniach słonecznych i nawdychać się świeżego powietrza. 


Ciąg dalszy jest przeznaczony dla ludzi o mocnych nerwach ;)

Podano Dostołu moje dwie zaprzyjaźnione wrony od kilku dni mają zacną wyżerkę. Wykopałam z zamrażarki rybę sprzed dwóch lat i kawałek wołu. Wołu na razie zostawiłam, zaczęłam od ryby. Rozmrażam po kawałku i częstuję nią wrony. Wołam podano do stołu. Mijają dwie trzy minuty, kiedy widzę, że krukowate nadlatują od strony parku i siadają na tulipanowcu na skraju mojego ogrodu.  

- Podano do stołu - powtarzam hasło.

- Kra!  - pada w odzewie.

- Podano, podano!

- Kra, kra!

Wrony sfruwają z wysokiego tulipanowca i przysiadają na jabłonce. Dostołu się boi, ale Podano wielki samiec przysiada na stoku, podchodzi i sięga po rybę leżącą trzy metry ode mnie.

Jak tak dalej pójdzie już wkrótce zaczną mnie wołać po imieniu ;)


Do spisania, 

Katarzyna Sikora Borowiecka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski