Piec hutniczy
26 stycznia 2022
W Szwajcarii romańskiej zamykają się centra szczepionkowe. To w Lozannie obsługiwało onegdaj 2600 osób dziennie, teraz pojawia się tam niecałe 300 na dobę. Centrum szczepień idzie pod młotek. Ludzie wcześniej zarejestrowani na przyjęcie boostera rezygnują. Połowa z nich twierdzi, że przeszła Covid, druga, że zmieniła zdanie i nie chce się szczepić po raz trzeci. Szwajcarski rząd spotyka się na naradzie 2 lutego, wszyscy mają nadzieję, że paszporty covidowe zostaną wreszcie zniesione.
A jak zniosą to niech mnie: w jeden dzień zamierzam wybrać się na basen i na siłownię. Przelecieć się po zoo, zjeść obiad na mieście. Pójść do kina, poprawić wizytą w muzeum. Wrąbać kolację w restauracji, a na koniec wyskoczyć do teatru :)
Jarek wrócił ze swojego warsztatu, naszej piwnicy. Dorwałam go w kuchni. Parzę sobie kolejną herbatę, Jarek tkwi w bezruchu, myśli.
- Nad czy tak myślisz? - zagaduję.
- Teraz będę musiał zahartować stal - odpowiada.
- Hartuj, czemu nie. - Zachęcam choć pojęcia nie mam jak on chce to załatwić w naszej piwnicy/bunkrze.*
- Ale musiałbym kupić palnik acetylenowo-tlenowy, a tak mi się nie chce iść do sklepu. Chyba, żebym zbudował piec hutniczy...
- Myślę, że łatwiej będzie zbudować piec hutniczy - stwierdzam i z kolejnym kubkiem herbaty wracam do biura przed komputer.
Tymczasem Jarek wciąż myśli.
Do spisania!
Katarzyna Sikora Borowiecka
*Ciasno jest w naszej piwnicy jak diabli, na środku stoi stół stolarski, półki przy ścinach uginają się od kiszonek, narzędzi Jarka, sprzętów sportowych Nat, naszych walizek, a do tego spora część pomieszczenia zajęta jest kartonami z bunkrowym sprzętem. W kartonach tkwi toaleta dla ośmiu osób, jakieś filtry i inne nieodzowniki w przypadku ataku nuklearnego. Prawie każdy budynek w Szwajcarii ma taki schron.
Uśmiechnęłam sie pod nosem, bo ja co prawda nie mieszkam w Szwajcarii, ale tuz przy granicy z nią (Konstanz). A to chyba wyjaśnia, skąd mogłam sie "zarazić" (tfffu, przepraszam w dzisiejszych czasach to przeklęte słowo) ... mam tak zawalona piwnice wszystkim, ze dostałabym od razu szwajcarskie obywatelstwo za takie "szwajcarskie " podejscie do tematu zagrożenia :-))
OdpowiedzUsuńNiestety "psy nadchodzącej wojny" wyją tak głośno, że i ja ulegam tym strachom i póki mam czas, pieniądze i dobry humor, to "robię zapasy na wsiaki sluczaj" ;-D
Małż oczywiście póka się w głowę, a ja mentorskim tonem: "jeszcze mi podziękujecie!" ... Tiaaaa... to kiedy koniec tego szaleństwa? , bo czuje, ze wykrwawiam sie przez niedotlenienie...
Hahahaha oj tak, za taką przezorność masz u mnie szwajcarskie obywatelstwo :) Przyznam, że i mi to gromadzenie weszło w krew, takie covidowe znamię, chyba już na całe życie ;) A co do męża, no cóż jeszcze podziękuje :) Szaleństwo w Szwajcarii prawdopodobnie skończy się szesnastego lutego, tak tutaj przebąkują między wierszami. Alain B. prezydent od spraw wewnętrznych, nasz dr Covid, wcześniej przez dwa lata nas straszył, zaciskał zęby i pięści, przy każdym niewygodnym pytaniu, na ktre zreszta nie odpowiadał. Aż tu nagle kilka dni temu przeistoczył się w rozchichranego wesołka w rozchełstanej koszuli i każe nam myśleć pozytywnie. I tak się teraz wesołkowato nasi rządzący przerzucają terminami, że już za tydzień, góra trzy skończą się obostrzenia. Nie wiem co myśleć o tej metamrfozie i każdego dnia szukam nowej wypowiedzi Alanka, żeby upewnić się, że nam go nie podmienili ;)
Usuń