Jeden kryzys zażegnany

 



7 marca 2022

Po kolejnej próbie odetkania rury w kuchni już nie z pomocą chemii, gumowego przepychacza, przeszliśmy do ataku sprężyną. Po godzinie kręcenia przestałam widzieć sens operacji w dodatku rozbolała mnie ręka. A na koniec okazało się, że w efekcie naszej amatorskiej akcji rura zatkała się dokumentnie. Dzisiaj rano zadzwoniłam do hydraulika. Miał przyjść o 13.30, ale dzwoni o jedenastej z groszem i mówi, że wpadnie za kwadrans. Niech to diabli, wpadam do kuchni na sygnale, ogarniam burdel, kolanem dociskam pełną zmywarkę. Z oczu leją się łzy, z nosa kapie, to zasługa chemii do odtykania rur,  chemii, która od wczoraj pływa w naszych rurach i w zlewie przypominającym odstojnik. Syf kiła i mogiła. Ogarnęłam, teraz wietrzę, ekipa miała być, ale nie przychodzi. Kaszlę i kicham, rano nie czułam smrodu, musiałam się przyzwyczaić przez noc, teraz jest nie do wytrzymania. Mija godzina, wreszcie ekipa wpada, szukała mnie w miejscowości obok, ktoś z firmy podał im zły adres i nazwisko. Zgadza się, nie mam na imię Luke i mieszkam gdzie mieszkam. Ale grunt, że chłopaki od sanitarki przybyli! Najpierw schodzą do piwnicy odnaleźć rurę, która wyłazi z kuchni, potem dobierają się do studzienek w ogrodzie. Facetów jest dwóch mniejszy i dużo większy, i to ten dużo większy czarny, potomek Afrykanów, ląduje w studzience ;) Po półtora  godzinie zostaję wezwana. Odetkali! W dodatku od strony studzienki. Od tej studzienki dzieli naszą kuchnię dobrych dziesięć metrów. Pytam Jarka czy to możliwe, żeby tego syfu uzbierało się na takiej długości rury. Zasłaniając się wujkiem, który pracował w oczyszczalni ścieków, Jarek twierdzi, że to jest  możliwe. Zaleca mi odwiedzenie oczyszczalni ścieków w dni otwarte. Jego wujek twierdził, że każdy przynajmniej raz w życiu powinien zaliczyć taką wizytę. Szukam w kalendarzu dnia, który mogłabym poświęcić na zwiedzanie oczyszczalni ścieków ;)

We wczorajszych wiadomościach romańskich chwalono Polskę za to, że przyjmuje i to hojnie i z sercem ukraińskich emigrantów. W ciągu dziesięciu dni już półtora miliona Ukraińców uciekło z kraju. Takiego exodusu Europa dawno nie widziała. Zaproszony do studia czarnoskóry gość, potomek Afrykanów,  wysoki komisarz, którejś z najwyższych komisji do spraw megaważnych, Raouf Mazou, wypowiada się o skali ukraińskiej emigracji, po czym zębata Jennifer, nasza "ulubiona" pani od wiadomości, rzuca się na Mazouta, szczerząc wilcze zęby, ma tych zębów całą paszczę: Czy fakt, że Polska nie wpuszcza do siebie Afrykańczyków, Muzułmanów i Azjatów nie wynika z rasizmu? 

Serio, czy ja dobrze słyszę? RASIZM?! Czy w tym niepojętym ludzkim nieszczęściu, w mrozie, głodzie, zmęczeniu, strachu o dzieci i przerażeniu ocierającym się o obłęd, padło oskarżenie o "rasizm"?


Do spisania, 

Katarzyna Sikora Borowiecka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski