Nic nie rozumiem

 


W całym tym wojennym chaosie odnaleźliśmy oazę spokoju, jeżdżąc na nartach. Gwoli ścisłości Jarek i Nat sunęli na łyżwach na lodowisku w miasteczku, na nartach jeździłam sama. Drugiego dnia miałam śmigać w towarzystwie, ale... niech to szlag, stałam się ofiarą ataku biologicznego. Strułam się japońskim carpaccio wołowym tak, że cały dzień spędziłam nad miską, a przed oczami wyświetlały mi się sceny z mojego życia. Koleżanka, niedoszła towarzyszka moich zmagań narciarskich przysłała mi nawet focię stoków, którą mogłabym pokazać na FB na dowód, że jednak  byłam w górach. Wieczorem, już po zażyciu siedmiu węgli aktywowanych, wyżłopaniu morza herbaty i oceanu solonej wody, wciąż na czczo miałam przynajmniej siłę się uśmiechnąć. Padłam jeszcze przed zachodem słońca.  Następnego dnia obudziłam się z ptakami wypoczęta jak młody bóg. Niesamowite jak szybko organizm  jest w stanie się zregenerować. Jeżeli o własnych siłach założę buty narciarskie, walę na narty. O dziewiątej byłam na stoku. Trafiłam w przeciw fazę. Byłam tam, gdzie nie było innych, choć dwa dni wcześniej stałam w kolejkach do wyciągów, tym razem zastanawiałam się, gdzie się wszyscy podziali. Jeździłam non stop bez kolejek do wyciągów. Trasy w czterech szwajcarskich dolinach są wymagające czerwone, czarne i żółte killery. Uskuteczniłam kilkanaście zjazdów, niestety sił wystarczyło mi na cztery godziny, ale i tak byłam szczęśliwa. 

Istnieją dwa tabu, o których ludzie nie powinni wiedzieć: z czego robi się kiełbasę i jak uprawia politykę, dopisuję trzecie: jak tworzy się historię.

Od początku wojny na Ukrainie pojęcia nie mam o co tam chodzi, ale mam kilka przemyśleń:

Dlaczego Rosja tak bardzo ślimaczy się z podbojem maleńkiej Ukrainy. Mogłaby zawładnąć ukraińskim internetem, wyłączyć prąd, telefony wtedy przejęłaby Ukrainę bez uszczerbków na infrastrukturze. Mogłaby wyłączyć Ukrainie gaz. Gdyby Rosja zaatakowała z powietrza mogłaby zniszczyć ukraińskie obiekty wojskowe i nie było by komu jej bronić. Skoro Rosja przygotowywała się do ataku na Ukrainę od 2014 powinna mieć konkretny plan. Tymczasem starcia trwają już dziewiąty dzień, choć można by tę wojnę porównać do pojedynku na pięści ośmiolatka z jego dorosłym ojcem. A może chodzi o jeszcze co innego… czy upokarzając ukraiński naród można się spodziewać, że po zdobyciu go da się z nim żyć… 

Zastanawiam się też w czyim interesie leży ta wojna… Jak na razie wygląda mi na to, że leży w interesie całego świata: można usprawiedliwić nią trwające od lat wzrosty cen gazu, oleju i innych surowców naturalnych, można nią usprawiedliwić wciąż rosnącą inflację. Ukraińska wojna jednoczy wcześniej rozlatującą się Europę, dodaje punktów Bidenowi i prezydentom innych krajów. Wreszcie stanowi usprawiedliwienie dla znikającego z rynku pieniądza papierowego: "nie ma banknotów, bo ludzie masowo wybierają je z bankomatów". 

 Współczuję Ukraińcom i z całego serca ich wspieram, współczuję też Rosjanom, którzy giną na rozkaz. 

Ale wciąż nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi, dlatego ostrożnie przyglądam się sytuacji ze Szwajcarii, która wyzbywa się swojej legendarnej neutralności. 


Do spisania, 

Katarzyna Sikora Borowiecka






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski