Udzielam się



 11 marca 2022


Od soboty rozmawiam z kuzynką Jarka, kumata kobitka przedstawia mi obrazy z polsko-ukraińskiej granicy, aż włos jeży się na głowie. Dwie trzecie rodziny Jarka mieszkaja pod ukraińską granicą, Lubaczów i okoliczne miejscowości. Mąż kuzynki Jarka, strażak, jest na pierwszej linii styczności z Ukraińcami, którzy czekają w kolejce, żeby przebić się przez Polską granicę. Uchodźcy są przerażeni, wymarźnięci i głodni. Strażacy, którzy mogą, jak nikt inny przekraczać polską granicę w stanie wojny, obserwują tę ludzką tragedię dzień po dniu i są zdruzgotani. Oddają uchodźcom własne kanapki i wodę.  Lokalni mieszkańcy nie potrafią przejść obok tego nieszczęścia obojętnie, na pomoc potrzebującym wykrwawiają się finansowo. Zator na granicy trwa już szesnasty dzień, Co robić? 

Poprosiłam o pomoc szwajcarskich znajomych i poszło. Uzbierała się kasa na soki i kanapki. Kanapki robią wszyscy mieszkańcy Lubaczowa i okolic, robią je też dzieci w okolicznych szkołach. Serce się kraje ale rośnie. 

Tymczasem w szwajcarskich wiadomościach telewizji romańskiej żałują Niemców. Serio? Bidulki nie mogą przesyłać do Rosji europalet wytwarzanych z ukraińskiego drewna i urwie im się dostawa gazu. 

Na razie ode mnie tyle, bo padam na pysk. Działalność humanitarna wyssała ze mnie całą energię. Jarek na pocieszenie twierdzi, że jestem jedyną organizacją humanitarną, która nie dość, że przesyła 100 procent danin, to jeszcze dokłada do interesu i jest aktywna 24/7. 


Do spisania,

Katarzyna Sikora  Borowiecka  

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski