Jasnowidz/wróżka czy może miejskie służby.


 

23 listopada 20222


W dzielni rumor: zaginął Cookie, kot sąsiadki. Nathalie, ma jeszcze dwa koty i cztery psy. Tłumaczy, że nie ma rodziny, te zwierzątka to wszystko na czym jej zależy. Prawda jest taka, że ma też córkę i dwie kilkuletnie wnuczki, które mieszkają w innej, nieodległej miejscowości. Kilka razy w tygodniu całymi godzinami goszczą u Nathalie z wizytą. Z okna widzę jak ganiają z psami po ogrodzie.  Ale prawdopodobnie liczy się głównie domowe stadło. Cookie jak poszedł, tak go od wczoraj nie ma. Nathalie, starsza pani, świeżo po przebytym Covidzie długo nie miała energii, ale nagle ją odzyskała. Rozumiem ją doskonale, człowiek w obliczu wyzwania składa się do kupy i walczy. Nathalie walczy: obdzwoniła posterunki policji, schroniska dla zwierząt, weterynarzy w okolicy, obskoczyła już wszystkich sąsiadów i teraz, na progu mojego domu zastanawiamy się co dalej. Do domu nie wejdzie, bo z piekarnika pachnie mięsem, Nathalie nie lubi tego zapachu, jest wegetarianką. Dobiega osiemdziesiątki, jest najstarszą wegetarianką, jaką znam.  

- Wie pani - mówi, a na jej twarzy pojawia się chytry uśmiech, wydaje się zawstydzona, ale ciągnie dalej - zadzwoniłam też do jasnowidza. 

- Głupia sprawa - przyznaję - ale w takich okolicznościach zgłosiłabym się o pomoc choćby do diabła. 

Nathalie kiwa głową z uznaniem.

- Dlatego tak lubię z panią rozmawiać - mówi i odchodzi. 

Przepiórki doszły, pachną znakomicie. 

Od tamtego czasu cała dzielnica żyje  zaginięciem Cookiego: iść i zapytać czy się odnalazł, czy raczej nie jątrzyć rany? 

Mija kilka dni i Nathalie znów pojawia się w progu mojej kuchni. Jakby na złość, tym razem piekę karkówkę, dlatego nie chce usiąść przy filiżance herbaty.  Ma dobre wieści: Cookie żyje, ale jest uwięziony, w którymś z domów z basenem, gdzieś na dzielnicy. Zastanawiamy się kto, poza trzema domami ma jeszcze basen i nic nie przychodzi nam do głowy.  

- Moment, ale skąd pani wie, że on żyje?

- Jasnowidz mi powiedział, ten z Francji, z rekomendacji sąsiadki spod szóstki i jeszcze taki jeden, którego ktoś mi polecił.

- Wspaniałe wieści - mówię, starając się wykrzesać z siebie entuzjazm.

- Ja wiem, że pani kot się nigdy nie odnalazł - mówi Nathalie, jasnowidzka, która dostrzegła fałsz w moim głosie.

Przy kolacji rozmawiamy o kocie żywym i martwym jednocześnie. Nat stwierdza, że pogubiłam się z niuansach języka francuskiego i wątpi, żeby mowa była o jasnowidzu czy tam wróżce (na "v") ale o służbach miejskich zajmujących kontrolą dróg (też na "v").  

- Załóżmy, że gdyby służby miejskie na "v" znalazły kota, to wiedzą po czipie gdzie jest, ale Nathalie wie, że on żyje, a to może potwierdzić tylko jasnowidz/wróżka.

- Mamusia ma rację - Jarek, który ledwo "parla"* i nie mógł uczestniczyć w rozmowie o niuansach,  przyznaje mi rację. 


Do spisania, 

Katarzyna Sikora Borowiecka


* mówi po francusku.


  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski