Wiejskie życie
5 czerwca 2025
Wracam z pływania. Tak, pływałam już dwa razy w tym sezonie. Woda w Jeziorze Czterech Kantonów nagrzała się do siedemnastu stopni, co wydaje się akceptowalne, ale z naszej plaży włazi się po schodkach, a potem zeskakuje z głazu na głębokość sięgającą mojej szyi. Nie ma się jak przyzwyczaić więc, się nie szczypię, tylko od razu wskakuję w odmęt. Ziąb przeszywa mnie sztyletem, mrozi mózg i przyspiesza oddech. Z czasem przyzwyczajam się do temperatury, pływanie wydaje się tak naturalne jak oddychanie i wstępuje we mnie radość z bycia tu i teraz. A gdyby groziło mi niebezpieczeństwo, zawsze mogę pomachać :) Mam na tym kąpielisku już sporo znajomych.
No więc wracam do domu, jest wieczór, czyżby sąsiad po zmierzchu zakładał okulary? Na wszelki wypadek pozdrawiam. Macha do mnie sąsiadka ze środkowego z trzech balkonów pobliskiego bloku, wcześniej nie machała, to jej pierwszy raz, odmachuję. Wpadam do kuchni, łypię okiem na domek starszej pary, jak zwykle siedzą przy stole na tarasie. Mogłabym podczołgać się pod okno i dyskretnie zaciągnąć zasłony, ale jest za późno, zapaliłam światło. Machają do mnie entuzjastycznie, otwieram okno odmachuję i po raz trzeci tego dnia sąsiadka częstuje mnie pogaduszkami, chyba jako jedyna we wsi mówi po francusku, a mieszka przez trawnik. Lecę do ogrodu po bazylię. Macha do mnie kobieta z najwyższego balkonu w bloku, też nowinka, nigdy wcześniej jej nie widziałam, machają dzieci sąsiadki z naprzeciwka, zawracam do domu, macha facet, którego przed paroma chwilami wzięłam za ojca tych machających dzieci, tyle że ten mieszka dom przed ich domem. Przyzwyczajona do spokoju, dyskrecji i prywatności, tutaj czuję się jak brytyjska królowa w świetle reflektorów, z wiecznie uniesioną w pozdrowieniu dłonią i przyklejonym do twarzy promiennym uśmiechem.
Do spisania,
Katarzyna Sikora Borowiecka
Wasza samozwańcza reporterka z centralnej Szwajcarii
Komentarze
Prześlij komentarz