Witaj w Lyonie

 



17 lutego 2023

Pojechaliśmy do pobliskiej Francji, żeby w konsulacie polskim odświeżyć przeterminowane dokumenty. W Bernie nie było terminów do czerwca, a kiedy się tam wreszcie do nich dodzwoniłam, dowiedziałam się, że po wygaśnięciu dokumentów, o ile nastąpiło więcej niż dwa i pół roku temu, będę zmuszona do potwierdzenia polskiego obywatelstwa. Berno się nie wyrabia, tymczasem w Lyonie udało się umówić na spotkanie za dwa tygodnie. Jedyne utrudnienie jest takie, że z Francji nie przyślą nam tych dokumentów do domu, będziemy je musieli odebrać osobiście na odcisk palca, więc nie można nikogo upełnomocnić. 

Lyon przywitało nas wychłodzonym do kilku stopni Celsjusza centrum handlowym. Nie zdejmując z siebie kurtek, zjedliśmy lunch w food court. Trzeba było się śpieszyć, żeby jedzenie nie wystygło. Jarek i Nat poszli w swoje strony, a ja pobuszować po Galerii Lafayette. Nie tak ją zapamiętałam: jeszcze kilka lat temu kojarzyła się z blichtrem i przepychem, tym razem przechadzałam się po odklejających się od podłogi płytkach PCV między wieszakami z wygniecionymi lumpami, od drzwi do kolejnych, kiedyś zapraszających do wejścia, teraz zamkniętych na głucho. Przy jedynym otwartym wyjściu stała maszyna, na której klient mógł ocenić jak bardzo dało mu się we znaki marźnięcie podczas robienia sprawunków.

Ach zapomniałabym, przy kasie w Galerii Lafayette ekspedientka zapytała mnie: "Jakiej jesteśmy płci". Sądziłam, że się przesłyszałam i poprosiłam o powtórzenie. Nie, nie przesłyszałam się, wcale nie! W odpowiedzi odstawiłam na blat potencjalny zakup i zapytałam, czy nie upadliśmy na głowę.

Na targu sprzedawali po Euraku zwiędłe jabłka, pomarszczone jak policzki staruszki. Młody mężczyzna z jednej strony alejki i dziewczynka po drugiej prosili o jałmużnę. Pod wiaduktem bezdomni rozbili trzy namioty, wokół brudnych płacht walały się kartony po sprzęcie AGD, puste butelki i opakowania po chipsach. 

Po załatwieniu spraw najważniejszych, poszliśmy na spacer do parku. Słońce raziło nas w oczy, temperatura z kilku wzrosła do 17 C, dochodziła czternasta, a nad nami paliły się latarnie miejskie. Facet pokrzykiwał oburzony marnotrawstwem, przytaknęliśmy mu, ale co mogliśmy zrobić?!

Witaj w Lyonie.


Do spisania, 

Katarzyna Sikora Borowiecka



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski