Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część piętnasta.






30 marca 2020

"Ktokolwiek kontroluje ludzkie lęki, staje się panem dusz", powtarzam za Machiavellim.

Cholera, miałam nie oglądać TVN-u, ale dzisiaj nie potrafiłam się powstrzymać. Oglądam krótki reportaż: sympatyczny policjant podjeżdża pod blok na warszawskim osiedlu. Wychodzi z samochodu i wyjmuje telefon, po czym dzwoni do staruszki. Wypytuje o samopoczucie i z uśmiechem prosi o podejście do okna. Chciałby sprawdzić, czy pani jest w domu. Pani podchodzi do okna z telefonem przy uchu. Macha do policjanta zza firanki.

Znajomy z Gdańska od tygodnia nie wyszedł z dziećmi na spacer. Jego trzyletnia córeczka od rana błaga, żeby wyskoczyć chociaż przed blok. Szybciutko narysuje na chodniku kredą "kwiatecka" i wrócą. Tata ze łzami w oczach odmawia. Nie wolno nam wychodzić, laleczko.

Jak mogliśmy się zgodzić na uwięzienie nas?


1 kwietnia 2020

Dwudziesty dzień izolacji.

O poranku dostaję wiadomość następującej treści:

Jest już najnowsze zalecenie Ministerstwa Zdrowia i Premiera w sprawie biegania na świeżym powietrzu! 

‍♂   Dozwolone jest bieganie maksymalnie dwóch osób w odstępie 280cm 

Jeżeli są to członkowie rodziny, wówczas odległość między nimi może wynosić 160cm 

Jeżeli śpią w jednym łóżku - 120cm 

‍♂   Biegać można w godzinach: 

07:00 - 09:00  

16:00 - 18:30

23:00 - 02:15

Zabronione jest bieganie następujących par: 

 Zięć z teściową 

 Synowa z teściową 

 Małżeństwo w separacji

 Rodzeństwo pokłócone o spadek

Zakaz obejmuje również bieganie ze sobą dwóch szwagrów - grozi to zbyt długim pobytem po treningu pod sklepem monopolowym.

‍♂   Bezwzględny zakaz biegania obejmuje osoby o imieniu: Marcin, Paweł, Andrzej, Krzysztof oraz Anna, Martyna, Katarzyna i Wiktoria. 


‍♂   Zakaz biegania obejmuje także osoby spod znaku Koziorożca, Raka, Wodnika oraz Panny. 

‍♂   Nie należy biegać w celu poprawy wydolności fizycznej. Osoby, u których stwierdzi się zwiększoną formę, zostaną rozstrzelane przed Ministerstwem Zdrowia.

‍♂   Można biegać w lesie pod warunkiem, że minimum 60% drzewostanu tego lasu stanowi sosna. 

W przypadku lasów z przewagą grabów oraz jesionów maksymalny dystans jaki można pokonać to 11,7km w tempie nie szybszym niż 6:10/km. 

W lasach bukowych dozwolone jest bieganie tylko małżeństw oraz bliźniaków jednojajowych. 

‍♂   Osoby poniżej 18 roku życia mogą biegać w pojedynkę pod warunkiem posiadania pisemnej zgody rodziców, upoważnienia naczelnika Urzędu Skarbowego oraz adnotacji komornika. 

‍♂   Dopuszcza się bieg na mszę świętą, pod warunkiem że kościół nie jest w stylu gotyckim ani nie jest pod wezwaniem świętego Antoniego. 

‍♂   Biegacze powinni mijać się w odległości większej niż 5 metrów. Zasada jest taka, że z drogi ustępuje młodszy. Musi to uczynić, nawet jeśli na poboczu są pokrzywy, akacje czy barszcz Sosnowskiego. 

Jeżeli po obu stronach drogi znajduje się przepaść, wówczas obaj biegacze skaczą w dół, serdecznie się wcześniej pozdrawiając, unosząc prawą dłoń.  

‍♂   Podczas biegania nie należy nadeptywać na łączenia płyt chodnikowych, nie wolno smarkać - połykamy gile solidnie się zaciągając. Można kaszlnąć co 2km, pod warunkiem że nie pada akurat deszcz ani deszcz ze śniegiem. 

‍♂   Dopuszcza się wrzucenie jednego posta tygodniowo ze swoim treningiem, pod warunkiem dodania linku do TikToka prezydenta.


Uśmiałabym się do łez, gdyby nie opowieści mamy o tym, jak w wyznaczonej dla osób podwyższonego ryzyka porze stoi pod Lidlem w trzykilometrowej kolejce.

Violet bierze "jakaś grypa", czuje się paskudnie. W dodatku jej synek od trzech tygodni kaszle, a pediatra nie ma podstaw, by zrobić mu test na covida, bo mały nie należy do grupy ryzyka. Obiecuję dostarczyć im tymianek z mojego ogrodu. Z tymianku zaparzonego wrzątkiem z dodatkiem miodu, który dodaje się po ostygnięciu, wyrabiamy domowe syropy na kaszel. W tych kupnych dla dzieci jest aspartam, albo inne sztuczne słodziki, które pokonują barierę krew/mózg. Te nasze, domowe, należy pić najpóźniej do południa, żeby odkrztusiło się w ciągu dnia, a w nocy dało się porządnie pospać. Obcinam sześć krzaczków. Niewiele tego zostało po zimie, ale i tak uzbierały się dwie spore reklamówki. Już mam wsiadać do auta, żeby zawieźć im to pod drzwi, ale dostaję ataku paniki. Boję się do nich jechać. Wyobrażam sobie, że ich dom otacza kloszem morowe powietrze. Nie chcę dotykać ich skrzynki na listy ani klamki, nie chcę się zarazić. Zamiast mnie jedzie Jarek. Na twarzy ma maseczkę, na dłoniach gumowe rękawice. Torby z ziołami złapał przez chusteczkę. Widzę, że się boi. Chciałabym go pocieszyć, ale udaję, że nie widzę jego strachu, bo nie chcę go „odfacecić”. „Kocham cię”, krzyczę, kiedy idzie alejką w stronę parkingu.

Dowiadujemy się, że pies kuzynostwa potrafi podać państwu obie łapy kolejno, zrobić sześć obrotów i zatańczyć. Postanawiamy nie zostawać w tyle. Wieczorem przed telewizorem, kiedy jak zwykle leży między nami kicia, zaczynamy trening. Komendę wydaję głośno i wyraźnie: „Miecia, podnieś uszy”, podczas gdy Jarek powtarza i tak już leżącej kici: „Miecia, leż”.

Trening nagrywamy na wideo i puszczamy kuzynostwu od psa. Niech wiedzą, że nasz kot też jest wybitny.

Na Facebooku prawie każdy popisuje się pieczeniem chleba. Nie chcę być złym prorokiem, ale - ludzie, urosną wam od tego tyłki!

Na szczęście w naszym sklepie skończyły się drożdże!

C.d.n.

Do spisania,

Katarzyna Sikora Borowiecka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski