Moje pandemiczne pamiętniki w oryginale. Część dwudziesta dziewiąta.



3 czerwca 2020

Po raz pierwszy od trzech miesięcy poszliśmy do restauracji. Dzień był upalny, zajęliśmy stolik na opustoszałym patio i zrobiło mi się smutno. Do restauracji nie chodzi się wyłącznie na jedzenie, ale po to, żeby wymienić się uwagami. Podsłuchać rozmowy. Poczuć nie tylko smak jedzenia, ale popodziwiać stroje pań i panów. Zobaczyć, jak i co jedzą, i pobyć wśród ludzi. Tymczasem siedzimy na pustym tarasie restauracji. Rozmawiamy i wpatrujemy się w bukiet karminowych róż w porcelanowej wazie naśladującej tę z epoki Ming, ustawionej na wysokim stoliku pośrodku patio. Jarek zastanawia się, czy wydatek na ten piękny bukiet zwróci się właścicielom, zwłaszcza w dobie ograniczonej ilości klientów. Przypomina mi się, że w jakimś amerykańskim lokalu przy wolnych stolikach siedzą manekiny, żeby wypełnić pustkę.

Nat mówi o czarnych prześladowanych w kontekście wydarzeń w Stanach, a my jako biali uprzywilejowani przypominamy Nat, jak bardzo byliśmy "uprzywilejowani", kiedy za czasów PRL-u nie było co jeść, w co się ubrać, i że samochód kosztował ekwiwalent stu lat pracy w socjalistycznej Polsce i nawet jeżeli się go miało, to ze względu na koszty i brak benzyny jeździło się nim od święta. Szlag mnie trafia z tym rasizmem. Wściekam się, że media piorą chłonący jak gąbka mózg mojego zasobu ludzkiego.

Facet zginął, szkoda człowieka, jasna rzecz, jednak teraz protestują nie tylko Stany Zjednoczone, ale też i Londyn, a nawet w Auckland w Nowej Zelandii.

Szwajcarska dziennikarka rozmawia z grupką czarnych mieszkańców Genewy. Okazuje się, że czują się prześladowani. Nie mogę uwierzyć w to, co słyszę, od dwudziestu lat mieszkam w Szwajcarii i do tej pory nikt nie narzekał. I nie chodzi mi teraz o kolor skóry, ale o to, że to ja bardziej bałam się kolesi z Wybrzeża Kości Słoniowej, handlujących narkotykami w okolicy szkoły Nat, niż oni policji.

Wieczorem Nat ma lekcję pianina online. Już w lutym w szkole muzycznej te lekcje odbywały się na dystans, śmieje się. Nauczyciel, Włoch z Lombardii zamieszkały w Szwajcarii, osobnik wrażliwy, przeraził się wirusem statystycznie bardziej niż cała reszta. Lekcje Nat wyglądały tak, że nauczyciel siedział na stołeczku oddalony od fortepianu o dwa metry i co wybrzmiał utwór, szedł do łazienki przetrzeć ręce środkiem dezynfekującym, mimo że nie dotykał instrumentu. Od trzynastego marca, kiedy nas „zamknęli”, lekcje odbywają się na Zoomie. Nat opowiada: „No i gram tak pięknie, że pan się wczuwa i już prawie wzrusza, a w oku kręci mu się łza. Aż tu nagle do pokoju wchodzi tata i bum bada bum. Przewraca się krzesło, które wpada na taboret i robi się nieziemski hałas.”

Na usprawiedliwienie Jarka muszę poskarżyć się na bałaganiarę, która przed spotkaniami przed kamerą zgarnia cały burdel pod drzwi, żeby nie było go widać.

Mama opowiada mi o pandemii grypy na Śląsku. W kopalniach wykryto całą masę ludzi chorych na covida, ale bezobjawowo.


4 czerwca 2020

Wracając do domu słucham francuskiej stacji radiowej. Dowiaduję się, że mogę być spokojna, bo wynaleziono już co najmniej pięćdziesiąt szczepionek na covida. Jedną z nich przetestowano na wielu pacjentach i działa. Podgłośniam radio. Relacjonuje zaszczepiona Chinka, tłumaczy ją Chinka. Wiadomość jest politycznie poprawna. Rzeczowym tonem opowiada, jak było: zaszczepiona dostała potwornej arytmii. Przestraszyła się, ale lęk minął, kiedy lekarze wyjaśnili jej, żeby się nie martwiła, bo to tak działa. Następnie wystąpiła gorączka, jednak zaszczepiona zapewniła, że nie za wysoka. Potem przez czternaście dni odsypiała, czując się potwornie zmęczona.

Wybuchnęłam tak gwałtownych śmiechem, że musiałam zjechać na pobocze. Dobrych kilka minut trzęsłam się, zanosząc histerycznym rechotem, aż łzy popłynęły z moich oczu.
Wspaniałe wieści. Ta szczepionka ma sens.

Zastanawiam się, czy sama nie mogłabym wyprodukować takiej szczepionki. Muszę tylko utoczyć krew na zaczyn od znajomego, który przeszedł covida.

Chciałabym polecieć do mamy, ale widzę, że EasyJet ma wykupione wszystkie loty. Pierwszy osiągalny jest dopiero siódmego lipca. Nie chcę przesiedzieć dwóch tygodni w bloku na kwarantannie, więc poczekam na zluzowanie przepisów.


5 czerwca 2020

Mój plan spalił na panewce. Znajomy, który przeszedł covida, dostał właśnie wynik testu: jego organizm nie wytworzył odpowiedniej ilości przeciwciał, a on może rozchorować się po raz kolejny.

Dzieci w Polsce nie wrócą do szkoły do końca czerwca. Co oznacza, że zaczną naukę stacjonarną z początkiem września. Córka koleżanki od czasu "zamknięcia" pięć razy spotkała się z przyjaciółmi, i wiadomo, mówi koleżanka - w galerii handlowej, bo nikt nie chce wpuścić ludzi do domu.

Przyjaciółka z Włoch strzela danymi. Od początku covida zmarło u nich trzydzieści tysięcy osób, ponoć skuteczna jest tylko szczepionka zrobiona z plazmy pacjentów, którzy przeżyli dzięki respiratorowi, tych najciężej chorych.

W naszych wiadomościach lekarka stwierdziła, że WHO kłamie i oszukuje w sprawie hydroksychlorochiny, bo lek jej zdaniem działa. Zdumiało mnie, że pozwolono jej się wypowiedzieć publicznych mediach.


7 czerwca 2020

Jeszcze szerzej nas otwierają: możemy się już gromadzić w trzysta osób, iść do kina, na siłownię, basen i na dyskotekę, tyle że te zamykają o północy.

Myślę o Kopciuszku, który zapamiętał się w tańcu, rozochocił przy jadle i popitce i zapomniał, że miał się urwać o dwudziestej czwartej. Dziesięć minut po północy kareta na powrót zamienia się w dynię, konie w myszy, balowa suknia od Coco Chanel w roboczy fartuch z Ikei. Tylko szklany pantofelek nie zamienia się w zakopiańskiego papcia z chińskiego ryneczku. Przez miesiąc książę biega ze szklanym pantofelkiem z państwa do państwa, z miasta do miasta, z domu z domu, i szukając damy swojego serca zaraża covidem-19.

Akcje Hertza, firmy, która splajtowała z powodu covida, poszły kilkanaście procent do góry. Inwestorzy płacą za trupa! „Biez poł litra nie razbieriosz”. Odkorkowuję butelkę znakomitej dziesięcioletniej Salvarossay, Jarek podpija z każdej kolejnej lampki, ale większość spijam ja. Jutro będę miała ciężki dzień. Przynajmniej jest coś, co potrafię przewidzieć i to w stu procentach.

C.d.n.

Do spisania, 

Katarzyna Sikora Borowiecka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To już jest oficjalne

Jak nie płacić za benzynę w Szwajcarii

Ring bokserski